O fanów mangi i anime pytanie

w dziale Po godzinach
Zaufany napisał(a):

Tak się od pewnego czasu zastanawiam, czy znajdę tutaj jakiś nieszczęsnych fanów mangi i anime? Albo zapytam precyzyjniej, czy znajdę tutaj ludzi, którzy załamali się po obejrzeniu Otaku no Video? Przydałoby mi się z kims na ten temat porozmawiać, a z partnerami do dyskusji na moim poziomie (i stylu) jest trochę bardzo źle.

archetwist napisał(a):

A jest o czym rozmawiać? Jedyna manga o której by było warto, to niszowa - zazwyczaj czarno-biała, pozbawiona takich śmiesznych atrybutów jak oczy-talerze - którą kiedyś widziałem na wystawie w Centrum Manggha w Krakowie. No i Manggha-Jasieński wink .

Zaufany napisał(a):

Jesteś na szczęście zdrowy, to dobrze. Ja szukam jednak kogoś, kto już taki nie jest. Dla formalności, akurat zdecydowana większość mang jest czarno-biała, nawet bez odcieni szarości. Czasami spotyka się kilka kolorowych stron. Czasami. Widziałem na oczy tylko jeden przypadek mangi, która była całkowicie kolorowa.

archetwist napisał(a):

Originally posted by Big_Z:

Jesteś na szczęście zdrowy, to dobrze. Ja szukam jednak kogoś, kto już taki nie jest.


bigsmile

Originally posted by Big_Z:

Dla formalności, akurat zdecydowana większość mang jest czarno-biała, nawet bez odcieni szarości.


Aha, tak palnąłem, sądząc po serialach telewizyjnych i innych takich. Chciałem uniknąć słowa "tandetna" wink .

Zaufany napisał(a):

Internet Explorer i system Microsoftu to też tandeta, a tyle osób to stosuje...

archetwist napisał(a):

Originally posted by Big_Z:

Internet Explorer i system Microsoftu to też tandeta, a tyle osób to stosuje...


Tandeta jest zazwyczaj popularna wink , chociaż Windows akurat bym tak nie określił.

PeterCub napisał(a):

Originally posted by Big_Z:

Albo zapytam precyzyjniej, czy znajdę tutaj ludzi, którzy załamali się po obejrzeniu Otaku no Video?

Aż takiego badziewia nie oglądam (ocena bardzo subiektywna po zajrzeniu na wikipedyczną stronę filmu). Zajrzyj na moją stronkę, poznasz moje gusta filmowe (anime'owe).

Zaufany napisał(a):

Kolejny zdrowy człowiek... Gdzie ja znajdę nieuleczalnie chorych na moim poziomie...

Seji napisał(a):

Heh. Pare lat temu bylbym ja, ale wypadlem z obiegu - finanse nie wytrzymaly. :/

BTW Otaku no video az tak straszne? ;) W sumie zawsze chcialem zobaczyc.

Zaufany napisał(a):

Nie straszne, a tragiczne. Dla formalności, nie mam na myśli poziomu produkcji, a jej gatunek. W każdym razie to nie jest pozycja, którą się chce zobaczyć, a pozycja którą się zobaczyć musi. Ale skoro wypadłeś z obiegu, nie byłeś stracony dla świata. Cóż, moje gratulacje.

Seji napisał(a):

Originally posted by Big_Z:

Ale skoro wypadłeś z obiegu, nie byłeś stracony dla świata. Cóż, moje gratulacje.


To ja dopowiem: stanalem w pewnym momencie przed wyborem: RPG i fantastyka ksiazkowa a komiksy (w tym manga/anime). Wygralo RPG :D. I patrzac na polke z podrecznikami nie wiem, czy jest czego bgratulowac ;).
A Otaku no video postaram sie zobaczyc - choc kilka dokumentow o otaku juz widzialem i bylo to, khem, zabawne :D. Ale zaden nie koncentrowal sie na fanach mangi/anime, ale pokazywal otaku jako zjawisko jako takie.\

Dobre anime obejrzec dalej lubie - i generlanie lubie animacje. Mangi przestalem czytac - nie lubie skanow, a zrodla papierowych nie mam.

scrabble93 napisał(a):

Originally posted by Big_Z:

czy znajdę tutaj ludzi, którzy załamali się po obejrzeniu Otaku no Video?


Hmmm... A o czym jest ten film??? No te 'Otaku no Video'...? I dlaczego miałabym się załamać po obejrzeniu tego? Aż takie badziewne czy co...? left right confused

Zaufany napisał(a):

To pozycja kultowa. Prezentuje pewne podejście do rzeczywistości, którego normalni ludzie nie zrozumieją, a część zapłacze, że wpadła w pułapkę współczesnej, japońskiej kultury obrazkowej.

scrabble93 napisał(a):

Mhmmm... nic nie rozumiem xD Dość ogólne to...

Originally posted by Big_Z:

w pułapkę współczesnej, japońskiej kultury obrazkowej


...??? tzn...? co za pułapka...? xD

wilk napisał(a):

Originally posted by Big_Z:

Tak się od pewnego czasu zastanawiam, czy znajdę tutaj jakiś nieszczęsnych fanów mangi i anime?



Akira rulez ;]

Ale tego o czym mowisz nie widzialem, nie wiem o czym to jest i chyyba nawet nie chce wiedziec. Slowo "otaku" kojarzy mi sie z fanatyzmem. Kiedys robilem do lokalnej gazety relacje z jakiegos spotkania z pisarzami, rysownikami i wydawcami fantastyki. Obok calkiem konkretnych grup dyskutujacych na poziomie bylo tez stoisko wydawnicze specjalizujace sie w mandze. To co tam sie dzialo... szkoda gadać. Ludzie zbierali autografy od wydawców (a nawet osób, które akurat rozmawiały z wydawcami, kiedy otaku podchodzili), jeśli wydawcy próbowali się wymigać od autografu (bo za dużo osób naraz chciało albo bo musieli do kibla) to ci ludzie oferowali zapłatę za autograf (!), czuli się wniebowzięci na możliwość ich dotknięcia itp. itd. Aż dziw, że nikt z niemangowej częsci tej imprezy nie napisał potem jakieś parodii albo przeciwnie - ponurego social-fiction. Cała sytuacja zresztą wyglądała tak absurdalnie, że ludzie naokoło nawet się nie śmiali tylko stali z opadniętymi szczękami - gdyby coś takiego nagrać, to i tak kto nie widział na żywo nie uwierzyłby, że taka komedia nie była reżyserowana. Ale na żywo było widać, że to na pewno nie happening. Gorzej niż mania pokemonów.

Zaufany napisał(a):

Ja jestem już w gorszym stanie.

wilk napisał(a):

Jaja sobie robisz, gdybyś miał gorzej nie traciłbyś czasu na przeglądanie forum o przeglądarce internetowej ;]

A co do samego nurtu: manga i anime jak większość innych zjawisk są po prostu różne. Można je wykonać dla dzieci lub dla dorosłych, ambitnie lub do bani, z dobrą kreską lub fatalną, dopracować lub zrobić pobieżnie. Są takie rzeczy jak Akira, Mononoke czy GITS, a są też totalne gnioty. I teraz albo sięga się po to, żeby znaleźć coś ciekawego (choćby tylko graficznie) - i to jest ok. Albo sięga od poczatku do końca tylko dlatego, że ma określoną etykietę i bez względu na treś / formę / jakość będzie się tak samo zadowolonym - właśnie z etykiety, a nie ze względu na sposób wykonania i zawartą treść, bez ksztyny krytycyzmu. Ci ludzie, których opisałem wyżej należą do tej drugiej grupy.

Zaufany napisał(a):

Ja potrafię rozpoznać anime po założeniach fabularnych, względnie postaciach. To nie jest bezpodstawna etykietka.

wilk napisał(a):

Mam na mysli etykiete w sensie szuflady. Bardzo ogolnej szuflady (w zaleznosci od danego szkoly otaku albo wszystkie kreskowki/komisky z Japonii albo wszystkie komiksy/kreskowki z duzymi oczami - bo tu zdaje sie sa dwa nurty, chyba, ze jeden zostal przez ostatnie lata wygryziony).

Jeszcze rozwijając temat... tamta scena miala miejsce mniej-wiecej wtedy, gdy nurt mangi/anime w Polsce dopiero się rozwijał - i jakby na sprawe nie spojrzec przez moment był na prostej drodze do wyplynięcia na szersze wody, bo sie zaczelo mowic o wlasnie takich rzeczach jak wspomniane ambitniejsze tytuly (GITS, Monononke). Wydaje mi jednak, ze wlasnie pojawienie sie grupek otaku skutecznie nie tylko zahamowalo, ale nawet czesciowo zmnniejszylo popularnosc gatunku. W prosty sposob: kiedy tacy mowili znajomym o gatunku, to co mogli pomyslec znajomi? Nisza mocna, ale z raczej niklymi szansami na stanie sie czyms wiecej niz niszą. Po prostu zepsuli sami sobie rynek.

Zaufany napisał(a):

Rynek akurat sukcesywnie się rozwija. Poza tym ja też staram się zobaczyć wszystkie japońskie filmy animowane po Cagliostro no Shiro, aby wyrobić sobie zdanie o gatunku.

wilk napisał(a):

Originally posted by Big_Z:

Rynek akurat sukcesywnie się rozwija



Duuuużo wolniej niż kiedyś. Na duuuuużo niższym poziomie. A w tych segmentach, w których rozwija się na poważnie, to z dużo mniejszym potencjałem. Porównaj jakie były możliwości tego rynku pod koniec lat 90-tych. Mógł być długotrwały boom, a wyszła supernova. Efekt był taki, że część konkretnych pozycji wyszła dopiero po latach, część wcale.

Poza tym ja też staram się zobaczyć wszystkie japońskie filmy animowane po Cagliostro no Shiro, aby wyrobić sobie zdanie o gatunku.



Czy lubiąc seriale telewizyjne trzeba sięgać po wszystkie od twim peaks po w kamiennym kręgu żeby wyrobić sobie zdanie o nich?


EDIT: żeby nie być gołosłownym co do zepsucia rynku (co do jego obecnego odradzania się lub nie nie bede sie klocic, nie sledze tego). Bylo kiedys jakies pismo wydawane przez tych samych ludzi co "Secret Service" i koncentrujace sie na powanziejszych mangach/anime. Kosztowalo prawie 3 razy mniej niz konkurencja. Padlo nie ze wzgledu na koszta, a na brak zainteresowania. Po prostu ludzie bardzo szybko zaczeli kojarzyc nazwe gatunku wlasnie z niepowaznymi produkcjami. Zeby bylo smieszniej prawdopodobnie gdyby wystartowali rok wcześniej trzymali by się dużo lepiej.

Zaufany napisał(a):

W pewnym okresie, pod koniec lat `90 anime faktycznie coś się w Polsce bardziej pojawiło. Ale przeszedłbym do porządku dziennego nad tym, że nic specjalnie się po tym fakcie nie zmieniło. Z drugiej strony twierdzenie, że działo się w tamtych czasach wiele, należałoby zaliczyć do legend miejskich.

Jeśli chodzi o liczbę, trzeba zobaczyć bardzo dużo, aby móc się do rodzaju odpowiednio ustosunkować. I jeszcze więcej, aby widzieć wzajemne inspiracje i ewolucję. A ja jeszcze nie widziałem nawet całego kanonu...

Secret Service było czasopismem o grach komputerowych. Miało kilka stron o mandze i anime, ale to było kilka stron. Podobny los spotkał też i inne czasopisma o grach z tamtego okresu. Były czasopisma targetujące w rynek mangi i anime, ale ich los wynika raczej z braku odpowiedniej kadry redaktorskiej. Dla formalności, nie ma polskich opracowań naukowych odnośnie japońskiej kultry obrazkowej.

wilk napisał(a):

Originally posted by Big_Z:

W pewnym okresie, pod koniec lat `90 anime faktycznie coś się w Polsce bardziej pojawiło. Ale przeszedłbym do porządku dziennego nad tym, że nic specjalnie się po tym fakcie nie zmieniło. Z drugiej strony twierdzenie, że działo się w tamtych czasach wiele, należałoby zaliczyć do legend miejskich.



Coś było kompletnie niewidoczne i nagle BOOM, pełno teog wszędzie niewiele? Rzecz w tym, że za sprawą otaku to, co miało szansę jeszcze mocniej poszerzyć zakres wpływu, ustaliło sobie twarde granice. Czy nic się specjalnie p tym nie zmieniło? Ja bym powiedział, że samozapadło (co zresztą przewidywało parę osób zajmujących się szerzej pojętą fantastyką).

Mogę się założyć, że osób zainteresowanych mangą było wtedy raz, że więcej, dwa, że z szerszego kręgu. Wydawcy podsycając otakowanie zrobili coś, co w analogiach komputerowych można by porównać mniej więcej tak: wyobraź sobie, że jest jakieś bardzo ciekawe rozwiązanie informatyczne. Można by zacząć je rozwijać w stronę multiplatformowości i większego user-friendly, zyskując dużo większe pole działania, ale mniejszą kontrolę i mając trochę trudniejszą robotę (choć i większe potencjalne zyski). Ale można też zacząć rozwijać je w taki sposób, by osoby korzystające z tego rozwiązania były coraz mocniej uzależniane od kilku innych rozwiązań, niekoniecznie dobrych. Ale tanszych dla rozwijającego. I łatwiejszych w kontrolowaniu. No i właśnie tutaj podsycając brak krytycyzmu wybrano metodę rzucania czytelnikom czego popadnie, aż nagle się okazało, że jak się rzuci na rynek dajmy na to Alitę, to nie dość, że mało osób skojarzy, to jeszcze ci kojarzacy tylko przez przypadek dowie się, że to wogole trafilo do sprzedazy.

Wiesz, że komiksowa wersja Akiry była przetłumaczona i gotowa do druku co najmniej dwa lata przed jej faktycznym wypuszczeniem na rynek? A wiesz dlaczego? Czekała na jakiś mdły odpowiednik mydlanej opery. Tytułu nie pamiętam, ale podobno sprzedawało się doskonale mimo fatalnie niskiej jakości.

Secret Service było czasopismem o grach komputerowych. Miało kilka stron o mandze i anime, ale to było kilka stron.



No i sam widzisz - osoba broniąca nadmiernej fascynacji mangą nawet nie kojarzy tytułu, który podchodził do tematu dużo poważniej niż "kawaii". Właśnie o tym mówię - otaku poszli w inną stronę. Nie pamiętam tytułu tej drugiej gazety, ale nie chodziło mi o kilka stron w Secret Service, to tylko wspólne wydawnictwo.

Zaufany napisał(a):

W tamtych latach pojawiło się kilka rzeczy związanych z mangą i anime. Nie możemy jednak zapominać o pewnym, bardzo istotnym fakcie. To nie były produkty przeznaczone na masowy rynek, a raczej ciekawostki dla ludzi zainteresowanych dziwnymi rzeczami. Ponadto w Polsce nie czyta się komiksów, a w telewizji nie wyświetla się filmów animowanych targetowanych do osób pełnoletnich.

Kiedy manga Akira wychodziła na polskim rynku, byłem jeszcze zdrowy. Niemniej opóźnienia związane z wydawaniem komiksów, posiadanie gotowych materiałów do druku na długo przed faktycznym drukiem i takie tam są obecne do dzisiaj. Dotyczą też chyba wszystkich wydawnictw. W każdym razie co rozumiesz przez mdły odpowiednik mydlanej opery, tytuł mangi?

Owo czasopismo, co wypączkowało z Secret Service, nazywało to się Animegaido, czy jakoś tak. W tamtych czasach byłem jednak zdrowy, więc nie czytałem. Nie znam też dobrze historii czasopism z tamtego okresu. Inna sprawa, że do dzisiaj nie pojawiło się nic na dostatecznie wysokim, jak na mój gust, poziomie.